mgr Mikołaj Górtatowski

Zimowe pajączki

Za oknami ponuro, zimno i wietrznie. Brakuje słońca dodającego energii, dlatego najchętniej długie wieczory spędzalibyśmy pod kocem z filiżanką gorącej herbaty. Dla naszej skóry ten okres również nie jest łatwy. Staje się szorstka, gorzej ukrwiona, co nadaje jej ziemisty koloryt. Różnice temperatur (na dworze klimat arktyczny, w domu – pustynny) powodują rozszerzenie naczynek krwionośnych, które tworzą na policzkach czerwone „pajączki”. Dodatkowo pęka naskórek spierzchniętych warg. Dlatego, aby nie dopuścić do negatywnych zmian na skórze, musimy o tej porze roku poświęcić jej więcej czasu niż zwykle.

Zimowe pajączki

Tłuste kremy

Zimowa pielęgnacja, niezależnie od rodzaju cery, powinna wspomagać funkcje obronne, które chronią przed działaniem mrozu i odwodnieniem. Najważniejsze jest bowiem zachowanie równowagi w gospodarce tłuszczowej i wodnej. Kremy na zimę powinny mieć gęstszą konsystencję i zawierać dużo składników tłuszczowych. Wzmocnią one barierę lipidową naskórka, tworząc na jego powierzchni ochronny film. Kosmetyki te zabezpieczą skórę przed niską temperaturą i jednocześnie nie dopuszczą do wyparowania wody. W najbardziej powierzchownej warstwie rogowej powinno jej być około 10–15%. Woda pochodzi głównie ze skóry właściwej (blisko 70% jej składu). Występuje w postaci odwracalnych połączeń ze specyficznymi substancjami, z których najważniejszy jest kwas hialuronowy. To on zapewnia skórze odpowiednie nawilżenie. Z wiekiem zdolność działania tej naturalnej substancji (występującej w organizmie) słabnie i trzeba uzupełnić ją kosmetykiem. W skórę suchą, wrażliwą, dającą uczucie ściągania, wklepujemy więc krem silnie nawilżający, gdy pozostajemy w domu. Co drugi – trzeci dzień możemy go też zastosować na noc. Największej ochrony kosmetykami tłustymi lub półtłustymi wymagają na mroźnym powietrzu odsłonięte części twarzy (usta, nos, szczyty policzków, uszy). Usta najlepiej zabezpieczać ochronną pomadką. Jeśli chcemy, aby były kolorowe, można pomalować je szminką z zawartością gliceryny lub wazeliny. Pomadki lekkie, nawilżające, których używało się latem zawierają dużo wody i potęgują wysychanie naskórka. Nie czekajmy z nałożeniem na twarz kremu zawierającego lipidy, aż słupek rtęci spadnie poniżej zera. Nanosimy go już przy 2–3 st.C. Nawet łagodne przemarznięcie twarzy może spowodować pękanie naczynek krwionośnych.

„Pajączki” na mrozie

Niezależnie od rodzaju skóry jej nadwrażliwość, objawiająca się rumieniem, czerwonymi plamami i popękanymi naczynkami krwionośnymi, może rozwijać się w każdym wieku. Zazwyczaj pierwsze objawy tzw. cery naczyniowo-ruchowej, stają się widoczne u kobiet dobiegających 30. roku życia. Problem ten dotyczy kilkunastu procent pań. Nagłe zaczerwienienie się skóry twarzy, spowodowane gwałtownym rozszerzeniem naczyń krwionośnych, jest często reakcją na duże wahania temperatury, mróz i wiatr. Początkowo rumień blednie po kilku minutach. Z czasem prowadzi do trwałego rozszerzenia i pogrubienia ścian naczyń krwionośnych. Na twarzy tworzą się wtedy zmiany popularnie określane jako „pajączki”. Objawami towarzyszącymi jest często uczucie mocnego pieczenia, związane z reakcją zapalną w tym obszarze. Zmiany naczyniowe mogą mieć tendencję do dalszego rozwoju. Skutkiem tych procesów bywa trądzik różowaty (rosacea) – trudna do leczenia dermatoza. Skórę naczyniową należy traktować jako bardzo wrażliwą. Zalecane są preparaty hypoalergiczne, bez środków zapachowych, konserwantów, emulgatorów. Kremy powinny zawierać substancje uszczelniające naczynia (np. wyciąg z kasztanowca). Zimą zabezpieczajmy twarz kosmetykiem z substancjami tłuszczowymi. Na strukturę naczyń krwionośnych bardzo niekorzystnie wpływają promienie UVA i UVB. Dlatego ochrona przed ultrafioletem jest jednym z najważniejszych elementów zapobiegania pajączkom. Kremy z wysokimi filtrami należy stosować do codziennej pielęgnacji skóry naczyniowo-ruchowej przez cały rok, niezależnie od pogody. Są one jednakowo potrzebne w dni pełne słońca i pochmurne. Przez chmury też przedostaje się pewna ilość ultrafioletu. Ilość promieniowania przenikająca przez nie od listopada do marca jest równa tej, której doświadczamy podczas 80 godzin w tropikalnym słońcu. Dodatkowo śnieg w słoneczne dni odbija 60–80% promieniowania UV. Szczególnie silne jest ono w górach. Wraz ze wzrostem wysokości nad poziom morza, jego ilość zwiększa się (około 10–15% na każde 1000 m). Przy dłuższych zimowych spacerach i igraszkach na stoku należy stosować też specjalne zimowe kremy. Zwykle zawierają one duże ilości lipidów, kwasy omega-3, wyciągi z soi, wosk pszczeli, witaminę A, E czy z grupy B. Te mrozoodporne kosmetyki działają jak kołdra, nie dopuszczając do odmrożenia.

Plusy minusa

Naukowcy i lekarze twierdzą, że niskie temperatury hartują organizm, stabilizują ciśnienie, przyspieszają przemianę materii i usuwanie toksyn. Dodają też skórze jędrności, podobnie jak opracowane przez kosmetologów odmładzające zimne terapie. Może dlatego blisko 100 tysięcy Finów kąpie się w przeręblach. Według nich, zanurzenie się w lodowatej wodzie usprawnia krążenie krwi, chroni przed depresją i pobudza pracę systemu immunologicznego.

autor: Danuta Brylska

Przeczytaj inne porady z tej kategorii

Ostrożnie ze słońcem

Z lek. med. Jadwigą Borczewską, chirurgiem onkologiem z Centrum Medycznego LIM i Centrum Medycznego Ostrobramska w Warszawie rozmawia Magdalena Próchnicka

czytaj więcej

Chorzy na otyłość

Otyłość to wyjątkowo dokuczliwa i niebezpieczna choroba ciała, a nie umysłu. Nie zależy od silnej woli czy odpowiedniej motywacji. Odpowiedzialne za nią są hormony wydzielane ...

czytaj więcej
POKAŻ